To już 11 lat odkąd pomagam zwierzętom. A zaczęło się przypadkowo, jak zwykle w tego typu historiach. Z okazji kolejnych urodzin rodzina i najbliżsi zaczęli pytać o jakim prezencie marzę, co chciałabym dostać. Może książka, słodycze, kwiaty.... a może coś bardziej niezwykłego, wyszukanego. Tak trudno zdecydować. Surfowałam po necie w poszukiwaniu inspiracji. Pytałam siebie: Co chcę...., czego potrzebuję..... I nagle wśród reklam pojawiających się na ekranie i zachęcających do zakupów w tym bądź innym sklepie dostrzegłam ogłoszenie, wołanie o pomoc.
I stało się. To było to !!!! Nie sklep z ciuchami czy biżuterią, ale fundacja, która pomaga zwierzętom. Nie myśląc wiele weszłam na stronę i zaczęłam czytać – historie zwierząt, którym człowiek zrobił krzywdę, wysyłał na rzeź albo odbierał życie. Kalekie, bez domu, trzymane w strasznych stajniach lub oborach prosiły o zainteresowanie i pomoc. Jak w takiej sytuacji mogłam przejść obojętnie wobec ich cierpienia i myśleć o sobie?! To był mój urodzinowy prezent, jedyny, niepowtarzalny, prawdziwy - datek na rzecz fundacji, w dowolnej kwocie. I udało się! Zamiast kolejnego bukietu lub pudełka czekoladek otrzymałam od najbliższych dowody wpłat na konto fundacji. Co czułam? Radość i podniecenie, bo wiedziałam, że stało się coś niezwykłego i dobrego zarazem.
Od tamtego dnia sama ich wspieram. Co miesiąc, regularnie. Czasem wpłacam więcej, czasem mniej ale nigdy o nich nie zapominam. Bo potrzeba tak niewiele by uratować życie, dać nadzieję. I jeśli choć jedno z tych zapomnianych i pokaleczonych przez los istnień dostanie szansę na lepsze życie albo życie w ogóle, to po prostu warto. I tyle.
Wspierająca Dorota Nemś